wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 2

       Nie wiedział, co ma zrobić. Miał wybór, ale skąd mógł wiedzieć czy dokona odpowiedniego. Wiedział, że na pewno w tej chwili będzie słuszny, bo nikt świadomie nie dokonuję złych. Zniszczy jej życie, teraz lub trochę później, powie jej całą prawdę lub tylko tyle ile będzie musiała wiedzieć. Dowie się o rzeczach, o których nie śniła, choć i to nie było wiadomo, bo ona dorastała, dorastała to bycia Dhimashada. W podświadomości może czuła, że nie była człowiekiem - głupią, słabą istotą. Jej umysł przekraczał ludzkie pojęcie, moc, którą posiadała była tak ogromna, że gdyby chciała, mogłaby wszystkich zabić. Natura Liliany zaczęła się objawiać, a ona to dostrzegała, czuł to. 
- Psia mać! - wykrzyczał nagle, uderzając w potężny, drewniany stolik.
Emocje w nim szalały, nigdy się tak nie czuł. Złość, lęk, smutek przeplatały się między sobą, tworząc coś... okropnego, niezrozumiałego i nieznanego. Nie wiedział, czemu nie mógł być przeznaczony mniej silnemu, mniej denerwującemu i mniej upartemu osobnikowi jego rasy. Nie posiadał żadnych innych mocy, prócz tych podstawowych, nie miał takich oczu jak ona i On. Był tak naprawdę nikim, a mimo wszystko jego przeznaczeniem była najsilniejsza istota na świecie.
- Jak ja mam jej to powiedzieć? Może... Lila jesteśmy sobie przeznaczeni, nie jesteś człowiekiem, jeśli chcesz to możesz zabić całą ludzkość  - wyraźnie słychać było w jego głosie ironie i - jesteś idiotą Henry, idiotą i jeszcze mówisz do siebie, pewnie, niech każdy myśli, że jesteś wariatem. - Bluzgał się sam, oprawszy się  o drewnianą ścianę.
   Osunął się w dół. Był tchórzem. Ta wiedza przebiła jego serce niczym miecz. Chciał być jak ojciec, dumny i potężny. Pragnął mu dorównać, żeby już nie słyszeć, że jest nikim, że najlepiej jakby go nie było. Nigdy nie zapomni tych słów. Ojciec wykrzyczał mu je w twarz, wielokrotnie. Czuł się beznadziejnie. Ciepłe łzy spływały po jego lekko piegowatych policzkach, zasłonił twarz rękoma, a szloch potrząsał jego ciałem.
   Jak on ma podołać temu zadaniu? Jak Liliana ma mu uwierzyć w coś takiego? Wyśmieje go. Zadrwi, jak zawsze. Uważał, że Starszyzna powinna to zrobić, jednak oni chcieli czekać, woleli uniknąć konfrontacji z tą młodą kobietą, dlatego zrzucili na niego ten obowiązek. Mimo wszystko musiał ich słuchać, oni byli najważniejsi i nawet jeśli nie zgadzał się z ich poczynaniami, wiedział, że ich mądrość zaprowadzi w końcu do pokoju, o który każdy walczył. Ironia, walczyć o pokój, zaśmiał się w duchu chłopak.  

                                                                         * * *

- Powiedz mi co ja wtedy zrobiłam, matko, proszę! - krzyk blondynki roznosił się po ich małej chatce.
Zadygotała z płaczu i  nerwów. Musiała mieć odpowiedź i postanowiła, że otrzyma ją dziś, choćby nie wie co miała zrobić. Należało się jej to, należały się jej wyjaśnienia, wiedziała o tym.
- Lila, ja, ja nie mam pojęcia - odpowiedziała beznamiętnie kobieta.
    Isabella złapała z klamkę, nie mogła pokazać córce tego bólu, który miała teraz w oczach. Serce rozsypało się jej na miliony kawałeczków, miała gule w gardle, którą usilnie chciała przełknąć, pozbyć się jej. Pozbyć się tego uczucia, okropnego uczucia, czyli straty własnego dziecka. Spojrzała przed siebie, a po jej bladym policzku poleciała łza, otworzyła drzwi i wyszła. 
      Liliana nie wierzyła, nie mogla uwierzyć, że jej matka po prostu wyszła.
- Nienawidzę Cię, okropnie Cię nienawidzę! - wykrzyczała, opadając na zimną posadzkę.
Zadarła kolanami o podłogę, poczuwszy piekący ból, usiadła, podciągając kolana pod brodę.Oparła swoją głowę na kolanach i patrzyła tępo przed siebie. Czuła jakby nagle każdy się od niej odwrócił, nikt jej nie słuchał, nikogo nie miała. Zacisnęła mocno dłonie i powieki, nie rozpłacz się głupia dziewucho, nie rozpłacz! nakazywała w swoich myślach. Była silna, zawsze. Uważała, że pokazywanie uczuć jest stratą czasu, bo w tym świecie miłość i przyjaźń nie miały znaczenia, a liczył się status społeczny. Prędzej czy później człowiek o dobrym sercu zostałby zdeptany i,być może, nie mógłby się podnieść po tym upadku.
    Nie pozwalała się nikomu do siebie zbliżyć, zamykała się we własnym świecie. A jednak teraz tak potrzebowała kogoś. Bliskości i zrozumienia. Nawet Oliver po... tym czymś co zrobiła ostatnio nie chciał z nią rozmawiać, nie chciał jej znać. A ona go pokochała, jak nikogo. Był idealnym mężczyzną, czułym, martwił się o nią i zawsze był, aż to teraz. Ta myśl raniła Lile, nie chciała jej dopuścić do siebie, a mimo tego ona echem odbijała się w jej głowie. Matka dostała to czego chciała, zawsze powtarzała, że on nie jest dla niej, zakazywała się im spotykać, a jak wiadomo, wtedy słowo rodzica było najważniejsze, znów nie było miejsca na miłość. Poczuła złość i niechęć do matki, bo miała wrażenie, że przez nią każdy jej unikał, a ona czuła się jak odmieniec.
      Postanowiła pójść na spacer, do lasu. Ukochanego jej miejsca, tam nie ma ludzi, tam nie ma problemów. Mogła się oderwać od okropnej rzeczywistości, która ją otaczała. Odpłynąć do krainy marzeń, która była idealnym miejscem dla niej.
     Chwyciwszy wypłowiały od słońca, stary płaszcz wyszła przed chatę. Podążała dobrze jej znaną ścieżką, dosyć nierówną i wybujałą, większe kamienie utrudniały przechodzenie, ale ona dawała radę. Po za tym uwielbiała różnokolorowe kwiaty, które ją przyozdabiały. Kochała je, ich zapach unosił się w powietrzu, kojąc jej rozszalałe myśli. Na końcu ścieżki zobaczyła wejście do lasu, powoli, a jednak z ogromną radością weszła do jej prywatnego raju, tutaj czuła się jak w domu, zawsze ją pchało w to miejsce, mimo że jej matka stanowczo tego zakazywała. Często była rozbrykana, więc i teraz jej nie słuchała i przesiadywała tutaj wiele czasu. Przejechała dłonią po szorstkiej korze drzewa, uśmiechając się pod nosem. Natura była jej przyjaciółką, o którą ogromnie dbała.
   Nagle dziewczyna zesztywniała, patrzyła przed siebie w nieokreślonym kierunku, a jej oczy stały się całe czarne.
     Krzyk, śmierć, płacz. Ogień, który pochłaniał drewniane chatki w momencie. Smród spalonych ludzkich ciał, pełno krwi i zabitych ludzi. Widziała swoją matkę, która krzyczała o pomoc, wrzeszczała rzucając się w ogniu. Paliła się. Chciała jej pomóc, a jednak nie mogła się ruszyć. Spinała wszystkie części ciała, a mimo tego nie poruszyła się nawet o milimetr. Traciła ją, jej ukochana osoba umierała, a ona stała bezczynie i nie mogła nic zrobić. Nie słyszała już głosu matki, nie widziała jej rzucającego się ciała, jej już nie było. Znikła, tak po prostu, została pochłonięta.
-Matko, nie! - wykrzyczała dławiąc się łzami.

Ból, który odczuwała był tak okropny, że sama chciałaby zginąć. Czym sobie zasłużyła, by musiała patrzeć na śmierć własnej matki? Zamknęła powieki i poczuła na swoim ramieniu Jego dłoń i nagle nie czuła już strachu i smutku, wręcz uśmiechała się, a jej serce wypełnił spokój. Podobał jej się ten widok. Każda kolejna cierpiąca osoba napawała ją szczęściem i chorą satysfakcją. Pragnęła zabijać i ranić.
-Widzisz, kochana. - Usłyszała za sobą gruby, męski głos - taka jesteś, taka powinnaś być, to Twoja natura, nie pozwól jej zniszczyć - wyszeptał jej blisko ucha, drażniąc jej delikatną skórę oddechem.
Odwróciła się chcąc zobaczyć kto jest jej wybawcą od bólu, a jednak nikogo za sobą nie zastała. Nie było go, a tak pragnęła Jego obecności.

        Otrząsnęła się z osłupienie i niewiele myśląc, odwróciła się szybko i biegła przed siebie. Potykała się o kamienie, kalecząc swoje ciało, ale nie zwracała na to uwagi. Musiała uratować matkę, musiała uratować swoje miasteczko.

12 komentarzy:

  1. Intrygujące. Jest tajemnica i ta atmosfera, która sprawia, że można pochłaniać Twoje słowa jak narkotyk. Nie wiem co będzie dalej, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Mam nadzieje, że jak najszybciej zdradzisz mi tą tajemnice. Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam^^

    takewhatyouneed1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnie warte uwagi są zdradzane na samym końcu, pamiętaj :)

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Och, Toeris, Toeris. I cóż ja mam właściwie napisać, skoro wciąż raczysz swoich czytelników mnóstwem tajemnic i zagadek, nadając swojemu opowiadaniu mroczną aurę (co nie znaczy, że to źle, bo cierpliwość podobno popłaca. Tak bynajmniej obiło mi się gdzieś o uszy). Lubię Henry'ego, którego wykreowałaś na dosyć emocjonalną postać, mniej Liliannę, ale z niechęci do głównych bohaterów można się leczyć. :)
    Pozdrawiam,
    Ljlo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że sama nie lubię Liliany, dziwne nie? Może jednak nie..., po prostu jak dla mnie jest zbyt głupiutka i zbyt... dziecinna. Tutaj mój ulubiony typ postaci by nie pasował, ona nie może być odważna, mieć cięty język i w ogóle.

      A co do zagadek, nie mogę w drugim rozdziale Ci wszystkiego napisać! Dopiero się rozkręcam, spokojnie! Może coś się dowiesz w następnym rozdziale, ale sama nie wiem. :)

      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Jako że dzisiaj środa, ostatni dzień szkoły, postanowiłam odpocząć od nauki do egzaminów i nadrobić zaległości. Bardzo przepraszam, że się tak późno pojawiłam, ale jak napisałam wcześniej – nauka dała mi w kość.
    Szkoda troszkę, że rozdział taki krótki. Nie zdążyłam się porządnie wczuć, a tu już koniec. Noale nic – jedyni piszą długie, drudzy krótkie.
    Henry to zdecydowanie moja ulubiona postać w całego opowiadania – przynajmniej na razie. Nie wiem przecież jak go pokierujesz w przyszłości, mam jednak nadzieję, że pozostanie do samego końca tą dosyć emocjonalną osobą, która ma swoje ambicje. A skoro o nich mowa – oby nie poprzestał na samych ambicjach, aby być tylko jak ojciec, ale żeby starał się, aby pracował nad sobą.
    Współczuję mu strasznie, bo – jak sam stwierdził – jest jednych ze słabszych ze swojego gatunku i musi „opiekować” się najsilniejszą osobą na świecie. Noale jakby nie było rozumiem postępowanie rady – lepiej stracić kogoś słabego, mało wartego pionka – że tak go nazwę, choć pałam do niego sympatią – niżeli dać Liliane komuś, kto ma większe możliwości niż on. Mimo wszystko, mam pewne wrażenie, że on przy niej stanie się lepszy, że będzie coraz silniejszy i jeszcze im wszystkim pokarze, a jak!
    Skoro mowa o głównej bohaterce, to cóż, jest ona zdecydowanie zbyt dziecinna. Zachowuje się, za przeproszenie, jak gówniara i czytając o tym, że „nienawidzi swojej mamy” miałam ochotę jej coś zrobić. No proszę Was! Skoro jej czegoś nie mówi, to znaczy, że albo nie może, albo nie wiem, albo chce ją chronić. Ta dziewczyna potrzebuje zimnego kubła wody na już! Ile ona we mnie emocji zbudziła – ale to dobrze, brawa dla Ciebie. To ważne, aby wzbudzała we mnie jakiekolwiek emocje – fakt faktem wolałabym, aby to była sympatia jak w przypadku Henry’ego.
    Ta wiza, która się pojawiła przed jej oczami – to, jak ją wcześniej nazwałam xD, wizja, albo ktoś się jej do głowy podwala i w niej majstruje, powodując, że widzi to, co ten ktoś chce jej pokazać. Ciekawie, ciekawe. Czyżby ON się pojawił w okolicy?
    Rozdział pod względem błędów jest dużo, dużo lepszy, bo jest ich o wiele mniej, ale nadal są np.:
    „Powiedz mi co ja wtedy zrobiłam” – przecinek przed co. Więcej nie wypiszę, bo na angielski dodatkowy muszę pędzić.
    A, i dodam jeszcze, że jakimś szerszymi opisami to bym nie pogardziła. Przydałoby się ich parę np. opis wyglądu bohaterów, bo za nic sobie ich wyobrazić nie mogę, a to już drugi rozdział.
    Komentarz nie jest może jakoś specjalnie wykwintny, ale czas mi na więcej nie pozwala. Po egzaminach spodziewaj się dłuższych!
    A tymczasem pozdrawiam,
    Czarna

    + Przepraszam za błędy, śpieszę się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że większość nie pała sympatią do Liliany, więc może usprawiedliwię ją tym, że ona o niczym nie wie, a jednak widzi, że coś się dzieję, a nikt jej nic nie mówi, więc czuje się z tym sama, albo po prostu jest zbyt..., no właśnie, dziecinna. Ale to się okaże później, znacznie później.

      Henryk, hmmm, wiesz, to że jego ojciec go tak traktował, bardzo się nad nim odbiło, więc być może przez to jest tak emocjonalny?

      Opisy, moja największa zmora... Za nic nie wiem jak je wstawić, aby pasowały do danej sytuacji, w sensie, nie chce, aby była jakaś akcje, a ja nagle wyskoczę z opisem, muszę nad tym popracować, ale to później, aktualnie... też męczę się z egzaminami, jeszcze tydzień, a ja już "trzęsę gaciami", w zasadzie to trzęsę od września, noale nic. Życzę Ci powodzenia i połamania pióra czy jakoś tak! :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie dziekuję, żeby nie zapeszyć. Tobie życzę tego samego, aby jak najlepiej Ci poszedł.
      Widzę, że ona chcę poznać prawdę i wgl., ale zachowuje się naprawdę dziecinnie. Chce, aby wszyscy traktowali ją poważnie, aby mówili jej prawdę, a zachowuje się... Już mówiłam, więc powtarzać się nie będę.
      Henryk - najpewniej tak, mimo to mam nadzieję, że jakoś dojdzie do tego, jakim jest cennym człowiekiem.
      A co do opisów - trochę praktyki i będzie dobrze. Musisz się tylko przełamać - jak coś źle napiszesz, zawsze jest możliwości, że ktoś Ci o tym powie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Też nie dziękuję, najgorsza to będzie matematyka i angielski. A coś czuję, że jak nie boję się części humanistycznej to pójdzie mi kiepsko, zawsze tak mam!
      Ale ona jest zagubiona, czuję, że powinna coś wiedzieć, a jednak każdy ją okłamuje, nie wie co ma czuć i co robić, aby w końcu ktoś jej coś powiedział.

      Usuń
  4. Ja tam do Henryka (a może Henry'ego? Nie wiem!) nie pajam entuzjazmem. Jestem tak jakby do niego uprzedzona, żadne mazganie nie sprawi, że go polubię. :D No ale naprawdę fajnie opisałaś jego emocje i to, jak sobie z tym radzi.
    Ogólnie do tej Liliany, to trochę takie... patetyczne. No ale mogę zrozumieć, że najpierw krzyczy, że nienawidzi swojej matki a potem rwie jej serce z bólu, bo umiera. Kobieta zmienną jest, prawda?
    Chociaż moim zdaniem ona ma prawo zachowywać się tak, jak się zachowuje. Przecież o niczym nie wie, a wszyscy wokół jakby zabijali ją wzrokiem, więc jak ma się czuć? Ja na jej miejscu popadłabym w jakąś histerię. XD
    Ogólnie z każdym nowym rozdziałem jest więcej tajemnic. No bo mnie zastanawia, kim jest ten "On". Ale trzeba być cierpliwym, zawsze! Także poczekam na trzeci rozdział, może tam się co nieco wyjaśni.
    Pozdrawiam cieplutko,
    summon'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie uwielbiam opisywać uczucia, z reguły jak coś próbuje pisać, to byleby czytelnikowi zagrać na uczuciach, tylko mam kłopot z opisywaniem "szczęścia", a przecież powinno być na odwrót, ale ból jednak... ma więcej emocji, bo szczęście jest ulotne, ot tak.

      Henryk, jak Henryk, spokojnie, pokaże, że jest mężczyzną! Nie zrobię z niego przysłowiowej "cioty", że tak powiem. Tym bardziej, że jest przeznaczony dosyć silnej dziewczynie, może to go też podłamuje? No bo..., no nie ukrywajmy, jaki facet chciałby być gorszy od jakieś dziewczyny ;-;

      Liliana sama nie wie co czuje, jest zagubiona. Oskarża każdego, bo przecież osoby, które ją kochają... po prostu ją okłamują, mnie by... no, ładnie mówiąc, szlak trafił w takiej sytuacji.

      On, on, on... Przyznam, że boję się tą postać, czy uda mi się jak wykreować tak jak chce. A tajemnice, no cóż, ja zawsze lubiłam jak ich było wiele, przynajmniej miałam na co czekać, także... oczekuj ich dużo, ale nie martw się, postaram się je wszystkie w jasny sposób wyjaśnić, na razie muszę Wam zdradzić tajemnice odnośnie Dhimashada (tak, w końcu pamiętam jak się to pisze! Nie wiem czemu utrudniłam tak sobie życie, noale nic). Postaram się, aby kolejny rozdział był dłuży, było w nim więcej opisów i ogólnie abyście się czegokolwiek dowiedzieli, a tymczasem spadam powtarzać historię, ech, cudowne święta... ;-;

      Usuń
  5. Jak dla mnie jedynym minusem jest to, że rozdział był krótki. Bo pod żadnym innym względem raczej nie mam się do czego przyczepić, chociaż lubię to robić. Piszesz bardzo dobrze, widać, że wiesz co robisz. W większości opowiadań opisy po prostu mnie nudzą, a tutaj było wręcz przeciwnie. To opisy wciągały najbardziej i jak wspomniałam - szkoda, że nie było tego więcej, bo naprawdę przyjemnie czyta się to, co tworzysz. Mam nadzieję, że pomyślisz nad dłuższymi odcinkami, bo mam zamiar jeszcze tutaj zostać. Czekam na kolejny rozdział. :)

    PS. Zapraszam również do siebie. x
    http://banshee-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co masz na myśli mówiąc "opisy"? :) Mimo wszystko dziękuję za miły komentarz, a rozdział krótki, ponieważ... nie zawsze da się zrobić długi, ten taki po prostu musiał być. :)

      Pozdrawiam

      Usuń

Zaczarowani